Zlot poszukiwaczy w Rydzynie

Daniel Dylewski jest pasjonatem historii i poszukiwaczem. Nie jest osamotniony w swojej pasji, dlatego zorganizował 3-dniowy zlot poszukiwaczy nad Zalewem . W wydarzeniu wzięło udział 50 uczestników wraz z rodzinami. Część osób postanowiła w ten sposób spędzić całą majówkę, wielu przyjechało na jeden dzień.
Spotkanie miało charakter integracyjny. Wszyscy należą do „Grupy Pozytywnych Detektorystów” która zrzesza poszukiwaczy z całej Polski. Spotykają się na badaniach terenowych w rożnych miejscach w Europie. Podczas jednego z takich spotkań, powstał pomysł zlotu.
– Jest taka potrzeba żeby spotkać się w gronie rodzinnym zaplanować wiele rzeczy, zintegrować się – mówi Dylewski. Uczestnikami są nie tylko indywidualni poszukiwacze, ale też stowarzyszenia historyczne . Organizują one spotkania historyczno – poszukiwawcze. Już w lipcu odbędzie się „Małomickie Podziemie”.
Omawiali również badania terenowe połączone z rekonstrukcjami w Poniecu, na które przyjedzie około 80 poszukiwaczy i 150 rekonstruktorów. Daniel Dylewski jest również członkiem Grupy Badań Historycznych „Regiment” która od 8 do 11 sierpnia br organizuje „Operację Poniec”, podczas której odbędą się badania detektorystyczne , parada na rynku , zlot grup rekonstrukcji historycznych połączony z inscenizacjami historycznymi, w mieście jak i w parku również będzie wiele stoisk dla rekonstruktorów i poszukiwaczy.
– Wśród poszukiwaczy nie ma konkurencji – mówi Daniel Dylewski-. Każdy chce przekazać jak najwięcej od siebie i zarazić innych swoją pasją. Każdy z nich ma jakiś swój cel, pasję, kolekcjonerstwo, jedni zapalniczki, inni guziki , a kolejni monety.
Czy poszukiwanie jest legalne? Samodzielnie w erze dzisiejszych przepisów, osoby które bez pozwolenia lub wbrew warunkom pozwolenia będą – przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych – poszukiwać zabytków, zagrożone są karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch . Wykrywacz można kupić bez ograniczeń, natomiast szukanie zabytków i chodzenie z nim podlega pod ustawę i trzeba mieć odpowiednie zezwolenia.
Od 2018 roku poszukiwacze skarżą się na utrudnianie im spełniania swojej nie szkodzącej nikomu pasji .
– Aby móc chodzić z wykrywaczem, muszą zostać wykonane odpowiednie procedury – wyjaśnia Dylewski. Po pierwsze należy wystąpić do właściciela terenu, na którym chcemy prowadzić poszukiwania, o zgodę – w pozwoleniu należy zaznaczyć numery działek oraz podpis właściciela terenu wraz z numerem pesel . Z tym dokumentem trzeba iść do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i opłacić opłatę skarbową w kwocie 82 zł. To jest oplata za jeden wniosek do poszukiwań. Wniosek najczęściej wypisuje się na rok.
Procedury często tak się przeciągają , że, żeby np. w maju poszukiwać, to już w styczniu trzeba załatwiać pozwolenia.
Organizując imprezy grupowe, warto wziąć pod uwagę wątek historyczny terenu poszukiwań , np. jakieś potyczki , bitwy itp. Przy dobrze opracowanym planie poszukiwań i owocnych efektach prac, zdarza się nawet zmienić zapisaną historię.
Po zakończeniu poszukiwań każdorazowo należy sporządzić sprawozdanie z poszukiwań, czyli każdy przedmiot, który ma kontekst historyczny jest wstępnie opisany. Musi być podkreślone miejsce znalezienia z podaniem lokalizacji GPS, a znalezisko opatrzone nazwiskiem znalazcy oraz krótki opis identyfikacyjny.
Przez obecne przepisy wielu poszukiwaczy zeszło do podziemi bojąc się represji. Zarejestrowany w stowarzyszeniu poszukiwacz jest znany w sieci i zgodnie z prawem w każdej chwili może się spodziewać wizyty „miłych panów”. Poszukiwacze uważają to, za napiętnowanie.
Kolejny przepis z tego roku mówi, że jeśli ktoś przyniesie znalezisko do muzeum bez odpowiednich zezwoleń, to pracownik muzeum musi zgłosić ten fakt na policję.
W naszym kręgu staramy się skupiać prawdziwych pasjonatów historii a eliminować tzw. czarne charaktery, które nie chodzą z wykrywaczem ze względu na piękną pasję a robią to tylko i wyłącznie w celu zarobkowym, co wśród prawdziwych pasjonatów jest nie mile widziane.