„KACPA” trenował „Rycerzy” z Rydzyny

Rycerze Rydzyna mieli niespodziankę na zakończenie sezonu. Były to dwa dni treningów z „KACPĄ”
Jak najtrafniej opisać Kacpra Lachowicza? Człowiek orkiestra – tak, to chyba najbardziej słuszne określenie tego, jakim jest człowiekiem. Podczas gdy w dzisiejszych czasach ludzie marudzą, że nie mają kiedy zrobić zakupów, a śniadanie jedzą w biegu pędząc na metro lub zawsze spóźniony autobus, on z uśmiechem na ustach bierze się za kolejne projekty. Co jest w tym wszystkim najlepsze? Że… daje radę. Jaki jest klucz do tego, by mimo natłoku obowiązków znajdywać czas na realizowanie siebie? Poznajcie Kacpę!
Kacpa organizuje koszykarskie campy, które nazywa „Klinikami Koszykarskimi”. Dzieciaki z całej Polski szlifują swoje umiejętności. Kacper pełni rolę trenera, daje cenne wskazówki, jest konsultantem. Pierwsze imprezy powstały już w 2014 roku, a pracę Kacpra można było podziwiać poza granicami naszego kraju. Do stricte koszykarskich obowiązków z czasem Lachowicz jeszcze wcześniej zaczął prowadzić spotkania motywacyjne, dzięki którym pragnie zmienić postrzeganie świata przez najmłodszych. Jeździ po szkołach, klubach sportowych, uczelniach wyższych, firmach. Mało? Kacpa to również konferansjer. Jeżeli chcesz zorganizować imprezę, a ktoś ma ją sprawnie poprowadzić, to wystarczy przedzwonić. Idzie się dogadać.
Jego kolejną aktywnością jest „Kacpa Challenge”, czyli największa tego typu impreza na świecie. Najwięcej uwagi na co dzień poświęca indywidualnym treningom koszykarskim. Jego wychowankami są między innymi Karol Gruszecki i Weronika Hipp, która aktualnie trenuje w Stanach Zjedoczonych. Karol to reprezentant Polski. Obaj na szerokie koszykarskie wody wypływali pod okiem Kacpra.
Czemu koszykówka?
Koszykówka u Kacpy była zawsze, a z racji pochodzenia, mowa w tym wypadku o Krakowie, w którym Lachowicz mieszkał. Dziś stacjonuje w Bytomiu, przeprowadził się, bo znalazł halę, z której może często korzystać – Polskie realia. Kibicowskie sympatie? Padło na Wisłę Kraków. Co ciekawe, fascynacja tą dyscypliną sportu rozpoczęła się od podziwiania w akcji kobiet. Pewnie spory w tym udział miały sukcesy żeńskiej reprezentacji Polski, która w 1999 roku zdobyła mistrzostwo Europy, co na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat jest największym sukcesem koszykówki w naszym kraju. Jedną z zawodniczek, która pamięta małego Kacpę przychodzącego regularnie na mecze i kibicującemu swojemu ukochanemu zespołowi, była Patrycja Czepiec, która w tamtej biało-czerwonej drużynie występowała.
Pamiętam go jako młodego chłopaka, który – co ciekawe – chodził na mecze żeńskiej koszykówki Wisły. Mało który chłopak w jego wieku interesował się tym sportem i to jeszcze w wykonaniu kobiet. Odnosiłyśmy wtedy ogromne sukcesy, na mecze przychodziła cała hala. Czy był niesfornym dzieciakiem? Myślę, że nie. Był wszędzie, emanował energią, ale nie było z nim problemów. Interesował się sportem, chłonął wiedzę na jego temat z każdym dniem. Bardzo dobrze, że przy sporcie pracuje, bo takich ludzi trzeba, ale chyba mimo wszystko lepiej, że zawodowo nie gra w kosza.
Co charakteryzowało Kacpę od samego początku przygody ze sportem? Agresja na boisku i nieustępliwość, choć brzmi to bardzo populistycznie. Jak sam mówił w wielu wywiadach: – Pierwszym rozwiązaniem była „buła”. Biłem ludzi albo oni mnie bili. Każdy turniej streetballowy kończył się bójką. W Cieszynie, gdzie nagrodą było tysiąc euro, rzuciłem się na chłopa, który miał dwa metry. On złamał mi nos, ja dalej nie przestawałem się z nim bić. Teraz jestem spokojniejszy, ale dalej mam tak, że jak gram o jakąś stawkę, to walczę bardzo mocno. Wydaje mi się, że mało jest ludzi, którzy na boisku walczą na noże, rzucają się sobie do gardeł, a po meczu padają sobie w ramiona. Ja miałem takie sytuacje, bo są gracze, którzy rozumieją że jeśli ktoś, kto tak jak ty komuś utrudnia zwycięstwo, sprawia tak naprawdę że wychodzisz na swoje szczyty, więc dzięki takie rywalizacji się rozwijasz. Tak jest, gdy mocno zależy ci na wygranej i robisz wszystko dla sportu, który kochasz. Jednak mnóstwo jest gości, którzy gdy kończy się mecz, to chcą się dalej bić.